Całość prezentuje się na prawdę imponująco, jednakże rozłóżmy to na części pierwsze i zobaczmy po kolei, co ciekawego (lub nie) znalazło się tym razem w tym magicznym boxie.
Tematyka tego pudełka obejmowała ogólnie pojęte SPA. Czekając na nie, nastawiłam się na jakieś olejki do kąpieli bądź płyny, coś z aromaterapii i tego typu cuda. To pudełko mi tego nie dało.
Zacznijmy od produktów wielkogabarytowych.
Na pierwszy plan wysuwa się żel pod prysznic z Green Pharmacy. Lubię tą firmę, ponieważ robi fajne kosmetyki w miarę naturalne. Ich składy są na prawdę bardzo dobre i według mnie dobrze koordynują się z ceną produktów. Produkt ten nie zawiera sylikonów, parabenów i PEGów, co dla mnie jest bardzo ważne. Do mnie trafiła wersja z masłem Shea i zieloną herbatą, co mnie bardzo cieszy, bo tego żelu jeszcze nie miałam. Zapach ma dość intrygujący. Wylądował już u mnie w łazience na półeczce z żelami pod prysznic i czeka aż najdzie mnie ochota na niego. Cena regularna tego produktu to ok 9 zł za 500 ml - nie sądzicie, że tanio jak za taki fajny produkt? Aż chce się takich więcej.
Kolejnym dużym produktem i chyba twarzą tego pudełka były produkty do włosów marki Il Salone Milano. Do mnie - na moje nieszczęście - trafiła maska do włosów. Mam już dwie maski w kolejce do użytkowania, więc ta sobie jeszcze trochę poczeka. Można było jeszcze trafić na krem do suchych i normalnych włosów. Maska ta jest do włosów farbowanych, więc pewnie jak zrobię sobie mój ulubiony burgund na włosach to będę jej używać. Ciekawa jestem jak będzie współpracować z henną - bo tego zawsze używam do koloryzacji włosów. Zapach ma kremowy ale przyjemny. Cena tego produktu to 29,99 zł za 250 ml.
Kolejnym produktem jest odżywczy peeling do ciała z filtratem ze śluzu ślimaka marki Elfa Pharm. Substancja ta ostatnio jest bardzo na topie, więc ShinyBox trafił tym produktem w dziesiątkę. Szczególnie, że w większości przypadków kojarzy się to z kremami lub maskami do twarzy. Peeling z tym to zupełnie co innego. Ma on spore granulki i bardzo przyjemny zapach chyba dzięki nasionom Goji i Acai. Ten produkt właśnie zdobył nagrodę "Green Ingredient Award" na In Cosmetics 2015. W pudełkach można było jeszcze znaleźć wersje nawilżającą, wyszczuplającą oraz odmładzającą. Cena tego produktu to ok. 14,99 zł za 200 ml.
Ostatnim produktem w tubce jest krem przeciw rozstępom marki mama's. Jeśli mam być szczera, to nie wiem co mam z nim zrobić. Owszem, mam rozstępy - ale krem nie usunie już istniejących, a nowych nie planuję sobie robić. Raczej stawiam na redukcję masy ciała a nie jej przyrost w tym roku. Nie wiem jaki jest odsetek kobiet, będących akurat teraz w ciąży - ale dla mnie ten produkt to niewypał. Całkowicie nietrafione, zapewne dla większości osób. Cena sugerowana to 34,90 zł za 150 ml. W pudełku otrzymałam 50 ml kremu.
Ostatnim większym produktem są musujące kulki do kąpieli stóp od Delia Cosmetics. Tego typu produktów nigdy nie kupuję, bo szkoda mi na coś takiego pieniędzy, dlatego tym bardziej się cieszę, że coś takiego trafiło do pudełka. Dosyć niecodzienny kosmetyk, który chyba najlepiej z tego pudełka wpisuje się w jego tematykę. W opakowaniu znajdziemy 12 sztuk kulek. Pachną one intensywnie - tak samo jak te cukierki Ice. Na pewno będą mocno odświeżające dla stóp. Tego można być pewnym. Jestem ich bardzo ciekawa. Cena za opakowanie to 7,60 zł.
Kolejne produkty do pielęgnacji można ująć jako produkty płaskie. Z firmy Swati Ayurveda otrzymałam dwa kremy do twarzy: ziołowy przeciw niedoskonałościom oraz przeciw wypryskom. Produkt ten był jako kosmetyczna niespodzianka i cieszę się, że tym razem udało mi się na coś takiego trafić. Są to w pełni naturalne kosmetyki i jestem ich bardzo ciekawa. Szkoda, że takie małe, bo tak na prawdę po 1-2 użyciach ciężko ocenić, czy sprawdza się na skórze, czy też nie. Za 50 g tego produktu płaci się ok. 34 zł.
Kolejnymi "płaskimi" produktami były maseczki do twarzy AA: oczyszczająca i nawilżająca. Jak każda kobieta uwielbiam maseczki więc jestem zadowolona z tego produktu. Pomyślałam, że mogłabym zrobić w marcu test maseczek do twarzy konkretnej firmy - co prawda myślałam o Ziaji lub Tołpie, ale skoro AA wpadło w moje rączki to czemu by nie? Co o tym sądzicie? Cena za 2 saszetki to ok. 6 zł.
Dalej pod lupę idzie produkt z kolorówki. Z Pixie Cosmetics znalazłam korektor pod oczy w kolorze 02. Na chwilę obecną jest trochę za ciemny, ale moja twarz szybko łapie kolorki, więc myślę, że w kwietniu już się nada. Szkoda tylko, że data ważności tego produktu jest taka krótka - bo do czerwca tego roku. Krycie ma stosunkowo średnie i trochę wchodzi w zmarszczki pod oczami. Więcej nie mogę teraz powiedzieć. Cena to 48 zł.
Na koniec otrzymaliśmy dwa produkty dla duszy - herbatkę i ciasteczko. Jak dla mnie to wolałabym dostać jakiś jeden produkt kosmetyczny. ShinyBox zaczął się inspirować chyba innymi pudełkami, gdzie pojawiają się przekąski i gadżety.
Oczywiście w pudełku znalazły się ulotki oraz próbka kremu. Na duży plus zasługuje zmiana formy pakowania pudełek. Do tej pory wysyłane były owinięte w folię, przez co - jak to na poczcie polskiej- ulegały wgnieceniom i innym defektom. To było zapakowane w dodatkowe kartonowe pudełko, dzięki czemu wszystko dotarło w sposób nienaganny i bez uszkodzeń. Tak jak pisałam na początku, brakowało mi w tym pudełku produktów typowo - SPA. Zamiast ciastka dużo lepiej wpasowałaby się świeczka lub wosk, zamiast żelu pod prysznic płyn do kąpieli lub olejek eteryczny, zamiast kremu na rozstępy - jakaś emulsja do ciała, masło.
Cieszę się z tego, że coraz częściej pojawiają się tu produkty naturalne lub prawie naturalne, a produkty coraz rzadziej zawierają w swoich składach parabeny, PEGi i inne temu podobne.
Dajcie znać co myślicie o testowaniu maseczek do twarzy i czy chciałybyście poznać moją opinię na temat jakiegoś produktu.
Moim faworytem w tym pudełku okazały się kulki do stóp. Co Wam najbardziej przypadło do gustu, a co uważacie za niewypał?
Jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność, ale pedałując prądu w domu nie przywrócę. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nic się nie popsuję. Postaram się nadrobić zaległości.
Miłego wieczoru,
Niepoprawna Romantyczka